Moja pierwsza wizyta w Hiszpanii bardzo mnie zaskoczyła.
Lot ponad górami i morzami mnie oczarował, a lądowanie w Valencii zaparło dech w piersiach. Piękna, nowoczesna architektura kompleksu Miasta Sztuki i Nauki zwanego Dzielnicą Przyszłości z góry robi jeszcze bardziej niesamowite wrażenie. Kolorystyka i design są bardzo organiczne oraz niemal kosmiczne. Jednym słowem śliczne.
Nie była bym sobą nie odwiedzając starych kościołów, w tym katedry, gdzie według legendy znajduje się Święty Graal. Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Walencji datowana na 1238 rok stoi w miejscu meczetu umieszczonego na miejscu budowli gotyckiej więc miesza ze sobą różne style. I oczywiście znajduje się w miejscu mocy jak wszystkie katedry gotyckie. Kiedy tam dotarłam wszędzie rozbrzmiewały dzwony. Takie symboliczne i urocze powitanie.
Dla mnie cała okolica była niesamowitą mieszanką wschodu i zachodu. Krajobrazów ziemskich i marsowych z niesamowitym kolorem gleby. Jest tam wszystko, może i góry, pustynie i jeziora. Oczarowało mnie słone jezioro w kolorze wrzosowym oraz park starszy niż Polska. Ogromne palmy i pozostałości architektury arabskiej.
Alicante to dla mnie przede wszystkim zamek górujący nad miastem oraz wąskie uliczki i palmy. Wszystko w kolorze ochry i lapis lazuli. Urzekająca mieszanka. Nawet domy mieszkalne rozbudowywane przez pokolenia bez jakiegokolwiek planu są na swój sposób urocze stanowiąc mozaikę kolorów. Ławeczki wbudowane w ściany domów i pokryte wzorzystymi kafelkami biało-niebieskimi. Na kościołach kopuły pokryte chabrowymi kafelkami.
A do tego wszystkiego przepiękne plaże i słońce.